Mity rynku Catalyst

Mity rynku Catalyst

Rozmowa z Kamilem Gemrą z portalu StockWatch.pl


1. Na Catalyście można zarobić tylko małe pieniądze, a oprocentowania są zbliżone do lokat bankowych.

Kamil Gemra: Jest to jeden z podstawowych mitów. Oczywiście jest sporo obligacji, szczególnie tych bankowych, w tym obligacji banków spółdzielczych, gdzie można zarobić około punktu procentowego więcej niż na standardowych lokatach. Mimo to i tak się opłaca, ponieważ moim zdaniem inwestowanie w obligacje banków, w tym obligacje największych banków spółdzielczych, charakteryzuje się tylko nieco wyższym ryzykiem niż lokowanie tam oszczędności na lokatach.

Jednak jest cała masa obligacji korporacyjnych, na których można zrealizować w skali roku dwucyfrową stopę zwrotu. Spójrzmy chociażby na papiery Marvipolu, które zostały mocno przecenione. Pierwszym z brzegu przykładem może być seria MVP0613, która planowo ma być wykupiona w czerwcu. Gdybyśmy kupili te obligacje na koniec lutego to zarobimy netto około 9 procent. Oczywiście przy założeniu, że Marvipol wykupi te obligacje. Ciekawym przykładem była spekulacja na jesieni zeszłego roku papierami Oshee Polska, gdzie przez niespełna dwa miesiące można było zarobić blisko 100 procent. Na przełomie roku obserwowaliśmy natomiast sprawę Redanu i jego obligacji. Przez miesiąc możliwy zysk wyniósł blisko 20 procent netto. Oczywiście inwestorzy szukający okazji do spekulacji znanych z rynku akcji, gdzie dzienne procentowe zmiany kursów są wyższe niż możliwy roczny dochód z obligacji notowanych na Catalyst, będą się czuli zawiedzeni. Jednak jeżeli ktoś poszukuje zysku większego niż coraz niższe oprocentowanie lokat to powinien pomyśleć o Catalyst.

 

2. Rynek ten jest niepłynny i nie można wyjść z inwestycji przed terminem wykupu.

Dobrą odpowiedzią na to pytanie jest – to zależy. Jeżeli inwestor brał udział w emisji prywatnej obligacji i zapisał się na obligacje powiedzmy za 200 000 zł to rzeczywiście na rynku wtórnym nie będzie mu łatwo wyjść z inwestycji. Jednak nie mówię, że jest to niemożliwe. Po prostu będzie musiał spędzić trochę czasu na obserwacji sesji, a następnie na próbie sprzedania w częściach posiadanego pakietu. Jednak jeżeli ktoś nabywał obligacje na rynku wtórnym to nie powinien mieć problemów z ich sprzedażą. Oczywiście zawsze istnieje problem szerokich spreadów, także nie polecam day-tradingu na Catalyst.

 

3. Aby inwestować na tym rynku trzeba mieć dużo kapitału.

W żadnym wypadku! Większość obligacji ma nominał wynoszący 1000 zł. Zatem mając tysiąc złotych można już kupić sobie jedną obligację. Co więcej jest sporo obligacji o nominale 100 zł zatem teoretycznie posiadając taką kwotę można zacząć inwestować. Oczywiście będzie to nieracjonalne ze względu na minimalną wartość prowizji, która zje nam sporo zysku. Ja jestem propagatorem wykorzystywania maklerskiego IKE do inwestowania na Catalyst. Odpada wówczas problem niekorzystnych przepisów podatkowych, a ponadto działa procent składany poprzez inwestowanie otrzymywanych kuponów, z których nie był pobierany podatek. Limit IKE na 2013 w wysokości nieco ponad 11 000 zł wydaje się być kwotą dostępną dla większości inwestorów i daje ona już możliwość zawarcia kilku sensownych transakcji na Catalyst.

 

4. Rynek Catalyst jest bardzo ryzykowny, a obligacje emitują tylko te firmy, którym banki nie chcą dać kredytu.

Trzeba tutaj przywołać jedną z podstawowych prawd finansów mówiącą o tym, iż potencjalnie większemu zyskowi towarzyszy większe ryzyko. Firmy mają różne motywy emisji obligacji. Z pewnością część robi to dlatego, że nie dostałoby kredytu w banku. Jednak te większe emisje, powyżej kilku milionów złotych, zazwyczaj wiążą się z próbą dywersyfikacji źródeł finansowania.

Na Catalyst były, są i bez wątpienia będą przypadki, kiedy to spółka nie wykupuje swoich obligacji. Niestety w takich sytuacjach inwestor indywidualny pozostawiony jest sam sobie. Niewielkie zaangażowanie w obligacje takiego emitenta sprawia, że inwestorzy nie chcą zawracać sobie głowy chodzeniem do prawników i próbą odzyskiwania zainwestowanego kapitału. Moim zdaniem to błąd, ale jest wiele takich przypadków zachowania.

Jednak jak przed każdą inwestycją należy dobrze przeanalizować model biznesowy spółki, ze szczególnym uwzględnieniem jej zadłużenia. Pamiętajmy, że jeżeli ktoś oferuje nam stałe oprocentowanie na poziomie 15 procent to musi on generować wyższą marżę na swojej działalności tak, aby spłacić obligatariuszy i mówiąc kolokwialnie, żeby jeszcze coś zostało w kasie. Nie twierdzę, że wszystkie wysoko oprocentowane obligacje są niebezpieczne, ale przed tego typu inwestycją szczególną uwagę przywiążmy do analizy sytuacji emitenta.

 

5. Liczenie rentowności jest skomplikowane i trudne do zrozumienia.

Rzeczywiście nie jest to proste. Najlepiej liczyć ją za pomocą wewnętrznej stopy zwrotu z przepływów jakie generuje dana obligacja. Jednak problem ten został rozwiązany. My na StockWatchu oprogramowaliśmy kalkulator, który wszystko liczy za inwestora. Co więcej, kalkulator ten będzie dostępny w swojej podstawowej części na stronie gpwcatalyst.pl w najbliższych tygodniach.

 

6. Trzeba mieć specjalny rachunek maklerski, żeby kupować obligacje.

W żadnym wypadku. Wystarczy zwykły prosty rachunek maklerski, gdzie mamy dostęp do rynku akcji. Za jego pomocą możemy też inwestować na Catalyst. Niestety nie mamy dostępu do części hurtowej tego rynku, gdzie np. notowane są ciekawe papiery Alior Banku, jednak w części hurtowej minimalna transakcja musi wynieść 100 tys. zł, zatem dla wielu problemem nie będzie dostępność w biurze maklerskim, a minimalny kapitał.

[notification type=”help”]
Aby pobrać ten numer Equity Magazine podaj swój adres mailowy, na który prześlemy link do pobrania.

Zgadzam się z Polityką Prywatności

Na wskazany adres wyślemy linki do Equity Magazine

[/notification]

Dodaj komentarz