
W poszukiwaniu lidera jutra
Każdy inwestor chciałby znaleźć swoją giełdową perłę. Spółkę, której akcje kupuje się na wczesnym etapie rozwoju za bardzo niewielkie pieniądze, a która kilka lat później staje się globalnym liderem w swojej branży. Niestety wyszukanie takiej okazji inwestycyjnej graniczy z niemożliwością.
Wszyscy znamy spółki takie jak Apple, Facebook, Amazon czy Tesla. Podmioty, które są dzisiaj światowymi gigantami, na przestrzeni ostatnich lat zmieniały nasze wyobrażenie o tym, jak mogą wyglądać zakupy przez Internet czy pojazdy elektryczne. Są to spółki będące kamieniami milowymi i jako takie zostaną zapamiętane. Niejako przy okazji były one (i być może są nadal) świetnymi inwestycjami.
Niemal każdy z nas przeprowadzał eksperyment myślowy zaczynający się zazwyczaj od słów „gdybym wtedy kupił akcje spółki X to do dziś zarobiłbym …”. Stopy zwrotu, które uzyskuje się w ten sposób bywają oszałamiające. Obecnie na czasie wydaje się być Bitcoin, który od swojego powstania zyskał na wartości 8 mln procent. Ale przecież są na rynku biznesy, które od lat służą za przykłady świetnych spółek, które można było kiedyś kupić niemal za grosze. Spółki takie jak McDonald’s czy Procter&Gamble słyną z wypłacanych od lat dywidend i z pewnością dla garstki inwestorów generują dochód pozwalający na bezstresowe zaspokojenie wszystkich finansowych potrzeb. Każdy z nas chciałby kupić takie akcje na odpowiednio wczesnym etapie rozwoju.
Czy sukces można przewidzieć?
Kierując się tylko i wyłącznie zapowiedziami zarządów spółek i ich deklaracjami przy okazji debiutów giełdowych można by było odnieść wrażenie, że każdy biznes przerodzi się w spektakularny sukces. Jednak nawet pobieżna analiza rynku New Connect pokazuje wyraźnie, że optymistyczne prezentacje i slajdy wcale nie przekładają się na dowożenie wyników zgodnych z zapowiedziami. Wręcz przeciwnie, często okazuje się, że śmiała wizja rozwoju istnieje jedynie na papierze.
W pierwszym etapie bardzo trudno jest przewidzieć czy dane przedsięwzięcie odniesie sukces. Nie dotyczy to jedynie spółek giełdowych, a każdej działalności gospodarczej, która zakładana jest nie tylko w Polsce, ale też w każdym innym kraju. Plany są ambitne, oczekiwania wysokie, lecz rzeczywistość bardzo różna.
W przypadku spółek giełdowych mamy często tę przewagę, że rzadko debiut na giełdzie wyprzedza rozpoczęcie prawdziwej działalności. A zatem podmiot notowany na rynku akcji posiada nie tylko biznes (czy jest on dochodowy to inna sprawa), ale również obowiązki informacyjne, z których musi się wywiązywać. A to znacznie ułatwia sprawę.
Jak znaleźć lidera jutra?
Przede wszystkim warto analizować trendy ekonomiczne i społeczne panujące we współczesnym świecie. Dostrzegać zmiany cywilizacyjne, które zachodzą każdego dnia i próbować prognozować kierunki, w których się one potoczą. Przypomina to trochę wróżenie z fusów, jednak pewne trendy są już dziś widoczne i warto je wykorzystywać.
Przykładem jest chociażby wzrost sfery, którą można ogólnie określić mianem Internetu. Kiedyś była to zaledwie nowinka i ciekawostka, ale dziś jest to sektor generujący coraz większy udział w PKB i wkraczający bardzo mocno w nasze życie. Na tej podstawie możemy już selekcjonować branże, które mogą być perspektywiczne. Nie chcemy przecież inwestować w producenta lamp naftowych u progu ery elektryczności.
Drugą ważną rzeczą jest posiadanie przez spółkę produktu, który już na wstępnej fazie generuje przychody. Być może przychody te jeszcze nie przekładają się na całkowitą rentowność spółki, ale analiza tworzonego przez nie strumienia gotówki pozwala w miarę sprawnie szacować czy dane rozwiązanie się sprawdza. Przykładem może być chociażby przymierzająca się do giełdowego debiutu spółka Brand24, która jeszcze nie generuje zysków, ale której grono klientów powiększa się w coraz szybszym tempie.
Warto wskazać tutaj na ryzyka wiążące się ze spółkami, nieposiadającymi jeszcze dochodowego produktu, a których wycena opiera się głównie na oczekiwaniach inwestorów. Przykładem niech będzie 11 bit studios, gdzie notowania oscylują w rytm wiadomości dotyczących gry, której premiera zaplanowana została dopiero na 2018 rok. Jeszcze większe emocje dotyczą spółek biotechnologicznych, których celem jest opracowanie ważnego leku. Jeżeli zadanie się powiedzie, sukces będzie wielki, ale porażka na początkowym etapie badań i testów jest równie prawdopodobna.
Kolejna kwestia to adresat, do którego kierowany jest produkt lub usługa spółki. Jeżeli osią działalności podmiotu jest aparatura laboratoryjna wykorzystywana przy wąskich zakresach testów, spółka może odnieść sukces w tej branży, ale nigdy nie osiągnie pozycji globalnego giganta. Moim zdaniem warto szukać walorów, które swój produkt lub usługę kierują bezpośrednio do klienta indywidualnego lub popyt na produkt czy usługę jest ze statystycznym Kowalskim bezpośrednio związany. Nie bez powodu rok 2017 kojarzony jest z akronimem FANG (Facebook, Amazon, Netflix, Google/Alphabet), reprezentującym najszybciej rosnące spółki technologiczne. Za przychodami tych gigantów stoją setki milionów ludzi korzystające z ich usług niemal każdego dnia. Nazwy takie jak Walmart, Toyota czy Volkswagen również nie są nikomu obce.

Pomocny przy wyłonieniu przyszłego lidera może być charyzmatyczny lider kierujący danym przedsięwzięciem biznesowym. Nazwiska takie jak Jobs, Gates, Bezos czy Musk utożsamiane są nie tylko z czołowymi firmami, ale również ze zmianami w myśleniu o poszczególnych obszarach gospodarki i codziennego życia.
Moim zdaniem warto również stawiać na pionierów, czyli spółki, które same tworzą swoją branżę lub też rewolucjonizują jakiś zasiedziały sektor. Kiedy powstawał Amazon wielu wątpiło w powodzenie jego biznesu. Jednak upowszechnienie Internetu sprawiło, że z każdym kolejnym rokiem rośnie udział internetowego handlu w globalnym PKB. Podobnie Facebook, który z portalu o charakterze rozrywkowym stał się gigantyczną bazą danych o ponad 2 miliardach ludzi na świecie. W chwili obecnej umożliwia on dotarcie z reklamą do osób o precyzyjnie zdefiniowanych cechach społeczno-demograficznych i zainteresowaniach, za co reklamodawcy są gotowi płacić bardzo duże pieniądze. Data is the new oil.
Przenosząc wątek liderów na nasz rodzimy rynek warto podać kilka przykładów, na których można było (i być może ciągle można) zarobić. Kruk jest liderem branży windykacyjnej, CD Projekt wiedzie prym w branży gier, a Bitcoin jest kryptowalutą, dzięki której powstał zupełnie nowy wymiar pieniądza. Każdy z tych walorów doczekał się licznych naśladowców, jednak nie wydaje się, aby odnosili oni w chwili obecnej sukces na miarę lidera. Dlatego warto śledzić szeroki rynek, być może gdzieś wyłania się właśnie kolejna gwiazda.
Dostrzec, a zarobić, to dwie różne rzeczy
Patrząc wstecz łatwo można powiedzieć, gdzie byśmy kupili, a gdzie sprzedali. Nawet nie cofając się w lata bańki internetowej można zauważyć, że np. w 2011 roku akcje CD Projektu zaliczyły korektę rzędu 65%, spadając do ceny 3,20 zł. Dziś kosztują 125 zł za sztukę. Bitcoin jeszcze pod koniec 2013 roku notowany był po 1200 USD, podczas gdy na początku 2015 roku jego notowania spadły poniżej 200 USD.
Powyższe przykłady uświadamiają nam, że posiadanie akcji to jedno, a wytrwanie w ich posiadaniu przez długie lata do wielkiego sukcesu to zupełnie co innego. Patrząc na korektę rzędu 50% łatwo dojść do wniosku, że cały rynek wie o czymś negatywnym, co nam umyka. Do sprzedaży takich walorów jest już tylko jeden krok. Podobnie wygląda sytuacja w okresach długiego marazmu, kiedy to przez rok lub dłużej notowania wahają się w konkretnym zakresie, nie zwiastując spektakularnego sukcesu. Aby utrzymać taką inwestycję trzeba być mistrzem analityki, upartym kozłem, a niekiedy nawet zupełnym idiotą idącym pod prąd rynkowym tendencjom. Czasem nam się to opłaci, znacznie częściej nie.
Ale nie chodzi tylko o korekty cenowe, które skłaniają nas do sprzedaży akcji. Sam na papierach CD Projektu zarobiłem w ostatnich latach dwukrotnie i za każdym razem zysk przekraczał 100%. W ostatnich miesiącach znów zakupiłem te papiery i znów inwestycja przynosi zysk. Poprzednie sprzedaże nie wynikały z gwałtownych spadków, które zanotowała spółka, lecz z obaw o utrzymanie pozycji w bardzo dobrym wyniku kwotowym i procentowym. W sytuacji zysku przekraczającego 500% każde drgnięcie na wykresie może być pretekstem do wstukania w system zlecenia sprzedaży. Nikt przecież nie chce oddać rynkowi tak dużych pieniędzy.
Czy wiecie, że jest na świecie spółka, którą znają wszyscy, z której usługi korzysta cały finansowy świat, a jednocześnie notowania tej spółki dalekie są od prężnej hossy? Tą spółką jest Twitter, będący podstawowym kanałem komunikacji dla wielu branż, ale dla finansowej szczególnie. Wystarczy rzut oka na wykres notowań, aby wiedzieć, że świetny produkt nie musi przekładać się na zyski. A może jeszcze się nie przekłada?

Co jeszcze może pójść źle? Pamiętamy przecież Nokię, swojego czasu wiodącego producenta telefonów komórkowych. Jeszcze w 2008 roku notowana była po 40 dolarów, a w 2013 zaledwie po 3 USD. A Kodak? W 2014, będąc już tylko cieniem dawnej potęgi, notowany był po 35 dolarów. Dziś strata wynosi 90%.
Wiele firm odnosi sukces po czym zostaje prześcignięta przez konkurentów, oferujących lepsze produkty lub zwyczajnie lepiej odpowiadających na potrzeby klientów. Umiejętny inwestor potrafi nie tylko utrzymać akcje odpowiednio długo, aby zarobić na nich krocie, ale również sprzedać w chwili, kiedy spółka jest na topie. Nie martwcie się, tacy inwestorzy są wyjątkową rzadkością i taka od początku do końca udana transakcja jest często wynikiem szczęścia.
Recepta – nie szukaj ideału
Wiemy już, że bardzo trudne jest wyszukanie spółki, która za kilka lat zrewolucjonizuje rynek. Jeszcze trudniejsze jest kupno akcji we wczesnym okresie i utrzymanie ich do szczytu popularności danego podmiotu, a następnie sprzedaż w okolicach cen maksymalnych. Cóż zatem robić?
Warto nieco zredukować swoje oczekiwania, ale nadal szukać spółek z rewelacyjnymi perspektywami na przyszłość, należących do bardzo perspektywicznych branż. W ciągu ostatniej dekady KGHM, jedna z bardziej rozpoznawalnych spółek warszawskiego parkietu, wzrósł o 122%, już z uwzględnieniem wypłacanych dywidend. Kruk zadebiutował w 2011 roku, ale od tego czasu zyskał ponad 600%, stając się liderem branży. CD Projekt od 2007 roku zyskał ponad 3100% i jest dziś na ustach wszystkich. Dobra branża, dobry produkt lub usługa oraz dobry zarząd sprawiają, że znana nielicznym spółeczka może stać się gigantem pretendującym do udziału w indeksie WIG20. Być może za jakiś czas w globalnej czołówce ujrzymy również spółki z Polski.
Pamiętać przy tym należy, że zwyczajnie możemy mieć też pecha. Przed dylematem stoją obecnie akcjonariusze spółki LiveChat, której flagowy i dochodowy produkt napotkał zagrożenie ze strony Facebooka, zapowiadającego uruchomienie bardzo podobnej usługi dla biznesu. Okazuje się, że czasami na nic są rewelacyjne wyniki i ambitne plany, jeżeli w okolicy grasuje drapieżnik skłonny jednym ruchem zniweczyć świetlaną przyszłość naszego faworyta.
Produkt, branża i kierownictwo spółki to moim zdaniem trzy najważniejsze czynniki przesądzające o jej sukcesie.
Radosław Chodkowski
Grafika: Designed by Freepik
Dodaj komentarz