Michał Stopka: Skuteczne inwestycje wymagają pasji (wywiad)
Skuteczne inwestycje wymagają pasji
O dużych pieniądzach, skutecznych inwestycjach i przewadze analizy fundamentalnej rozmawiamy z Michałem Stopką
Equity Magazine: Spośród wielu pytań, jakie na pewno wiele osób chciałoby zadać tak doświadczonej osobie, pierwsze jakie nurtuje mnie najbardziej to czy łatwiej jest zarządzać własnymi pieniędzmi, czy cudzymi?
Michał Stopka: Zdecydowanie własnymi. Inwestując własne środki jesteśmy w pełni odpowiedzialni tylko przed sobą i presja jest niższa. Ponadto ja na co dzień inwestowałem pieniądze, które w przyszłości miały stać się czyimiś emeryturami, co dodatkowo sprawiało, że praca ta była wyjątkowo odpowiedzialna. Jeśli sam stracę własne pieniądze – czego oczywiście staram się unikać – traktuje to jako lekcję inwestowania, za którą płacę z własnej kieszeni.
Equity Magazine: Zawodowo zarządzałeś pewnie większymi sumami niż dysponuje przeciętny inwestor, co dodatkowo musiało wywierać presję. Czy możesz nam przybliżyć czym się zajmowałeś w ING?
Michał Stopka: Pracowałem jako zarządzający częścią portfela akcyjnego w funduszu emerytalnym ING. W momencie kiedy jeszcze byłem na liście płac aktywa funduszy oscylowały w okolicach 60 miliardów złotych, z czego 20 było ulokowane w akcjach, a ja byłem jednym ze współzarządzających, którzy tworzyli kilkuosobowy zespół. Warto zauważyć, że ING skupia aktywa 25% polskich emerytów, czyli ponad 3 miliony klientów. Czyli suma o jakiej mówimy jest porównywalna do kwoty jaką posiadają w akcjach wszystkie TFI obecne na warszawskiej giełdzie.
Equity Magazine: Aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby rząd pokusił się o całkowitą likwidację OFE, zwłaszcza przy obecnej kapitalizacji giełdy w okolicach 480 miliardów.
Michał Stopka: Oczywiście nie rokuje to dobrze ani dla inwestorów zaangażowanych w akcje, ani przyszłych emerytów. Także dla branży zarządzających mógłby być to problem. Co gorsza, jak pisałem już na swoim blogu (przyp. red.:www.michalstopka.pl) ustawicznie rosną wydatki na emerytury i służbę zdrowia, co jest spowodowane starzeniem się społeczeństwa oraz faktem, iż coraz mniej osób będzie zdolnych do pracy. Uważam, że w konsekwencji jest tylko kwestią czasu kiedy zostaną zabrane oszczędności przyszłych emerytów – czyli kiedy zostaną zamknięte Otwarte Fundusze Emerytalne.
Equity Magazine: Rząd już pod koniec 2010 roku zdecydował, że większy procent pensji każdego z nas trafi na bieżące wydatki państwa zamiast na budowanie kapitału pod przyszłe emerytury.
Michał Stopka: Tak, a obecnie ponownie dochodzą głosy o planowanym głębszym sięgnięciu do kieszeni naszych emerytów. Zresztą każdy chyba słyszał jak Marek Belka mówi „giełda to kasyno”, co odzwierciedla poglądy wielu polityków.
Equity Magazine: Czy więc to był powód Twojego odejścia z pracy z ING?
Michał Stopka: Można powiedzieć, że był to jeden z powodów – obawy w branży czuć za każdym razem, gdy rządzącym rośnie apetyt na pieniądze przyszłych emerytów. Oczywiście nie był to jedynym powód – przede wszystkim chciałem odpocząć i wrócić do inwestowania na prywatny rachunek.
Equity Magazine: Czyli domyślam się, że pracując nie mogłeś wykonywać transakcji na własny rachunek?
Michał Stopka: Tak, z oczywistych powodów w ING OFE posiadanie własnego rachunku maklerskiego jest zabronione. Doświadczenie, wiedza i codzienna praktyka, które zdobyłem w ciągu ostatnich 5 lat pracy tam bardzo mi się przyda. Moim zdaniem osoba, która posiada odpowiednie umiejętności oraz wiedzę nie musi ciężko pracować „na etacie” dzień w dzień po te 9-10 godzin.
Equity Magazine: Ale nie zamierzasz otworzyć własnego OFE…
Michał Stopka: (śmiech) Nie, ale planuję wrócić do rozwoju bloga oraz szkoleń, które prowadzę. Mój blog założyłem jeszcze w 2007 roku, ale w okresie, gdy pracowałem w ING nie miałem czasu na jego rozwój. Teraz regularnie piszę nowe teksty, zwiększyłem też liczbę i zakres moich szkoleń. Prowadziłem je jeszcze podczas pracy w ING, ale wtedy z racji czynnego życia zawodowego część rzeczy musiałem pomijać – jak np. bieżącą analizę spółek, tak aby nie dać sugestii co do moich poczynań w ING. Teraz zajęcia prowadzę w sposób o wiele bardziej praktyczny i rynkowy, a zapraszam na nie nowe osoby, jak i uczestników poprzednich edycji.
Equity Magazine: Prawdopodobnie jesteś jednym z nielicznych – jeśli w ogóle nie jedynym – zarządzającym w Polsce, który w ogóle dzieli się praktyczną wiedzą na szkoleniach. Zazwyczaj osoby z tej branży co najwyżej prowadzą zajęcia na kursach na doradcę inwestycyjnego bądź maklera, niewiele zdradzając ze swojego warsztatu.
Michał Stopka: Dokładnie, będąc teraz w 100% inwestorem indywidualnym nie mam obaw przed dzieleniem się wiedzą, gdyż wychodzę z założenia, że więcej osób zarabiających na giełdzie pozytywnie wpłynie na jej rozwój oraz na nasze zyski. A edukacja poprzez praktykę jest do tego kluczem. Co do wspomnianych licencji to obecnie jest to gorący temat z uwagi na deregularyzację prowadzoną przez ministra Gowina. Patrząc rynkowo, licencje faktycznie ograniczają rozwój branży inwestycyjnej w Polsce. Rekrutując na stanowisko w finansach często pracodawca jest zmuszony wybrać osobę, która ma licencję doradcy inwestycyjnego, a nie kogoś, kto naprawdę może pochwalić się doświadczeniem i performance’m, tylko dlatego, że ustawodawca tak zarządził. Traci na tym klient i branża.
Equity Magazine: Nasi Czytelnicy na pewno chcieliby się dowiedzieć jakie metody są używane przy wyborze akcji i alokacji aktywów przez inwestorów instytucjonalnych dysponujących tak znacznymi środkami finansowymi.
Michał Stopka: Przede wszystkim analiza fundamentalna. Uprzedzając pytanie o tak popularną wśród inwestorów indywidualnych analizę techniczną, to trudno jest się nią efektywnie posługiwać, gdy minimalna zajmowana pozycja na rynku to kilka-kilkanaście milionów złotych. Wszelkie wskaźniki i linie nakreślone na wykresie historycznej ceny danych akcji nic nam nie mówią o kondycji spółki, a ta jest kluczowa przy podejmowaniu długoterminowych decyzji inwestycyjnych. Oczywiście każdy zarządzający ma swoją metodologię, a ja mówię tutaj za siebie, ale jest to też trend dominujący w branży. Ja sam, gdy stawiałem pierwsze kroki na rynku kapitałowym w 2000 roku, na początku posługiwałem się analizą techniczną, bo najłatwiej jest nauczyć się rysować linie wsparcia i trendu. Szybko jednak się przekonałem, że analiza fundamentalna znacznie wyprzedza ruchy analizy technicznej.
Equity Magazine: Czy taką samą masz opinię jeśli chodzi o indywidualnych inwestorów, czy dotyczy to tylko instytucjonalnych?
Michał Stopka: Jak najbardziej dotyczy to także osób samodzielnie inwestujących swój własny – mniejszy od firm inwestycyjnych – kapitał. Wprawdzie osoba indywidualna ma tę przewagę, że może pozwolić sobie na dłuższe przetrzymywanie strat, czy też wyczekiwanie na jak najlepszy timing zajęcia pozycji, ale nadal analiza fundamentalna powinna pozwolić indywidualnym inwestorom dobrze zarabiać na giełdzie. Ta metoda mówi kiedy coś jest tanie, a kiedy jest drogie, a gdy już znamy odpowiedzi na te pytania decyzja inwestycyjna jest oczywista. Idąc głębiej, każde aktywo ma oczekiwaną stopę zwrotu. Przykładowo idąc do banku wiemy, że lokata daje nam w skali roku 5% więc łatwo można obliczyć ile musielibyśmy w nią zainwestować, aby dostać określony procent zysku. Jeśli wystarczy nam złotówka zysku to przy oprocentowaniu 5% musimy wpłacić 20 zł. Można powiedzieć, że na giełdzie jest tak samo. Tutaj również możemy policzyć ile musimy wpłacić na rachunek maklerski, a potem zainwestować, aby zarobić określoną sumę, np. w formie dywidendy. Jedyna niewiadoma w tym równaniu to spodziewany procent zysku – który określa nam właśnie analiza fundamentalna. Analizując poprawnie daną spółkę otrzymujemy informacje jaki potencjał wzrostu mają jej akcje w danym horyzoncie czasu – i już od nas zależy czy zdecydujemy się na inwestycje przy danym ryzyku.
Equity Magazine: Co więc jest ważniejsze – głęboka znajomość branży czy szersze spojrzenie na czynniki międzynarodowe i makroekonomiczne?
Michał Stopka: Zaczynamy od szerszego spojrzenia na rynki i na ogólny stan koniunktury. Wnikliwa analiza sprawozdań i wyników czy obserwacja wszelkich wskaźników jest następstwem poszukiwania w firmach zysków. Dobrym przykładem tutaj jest metodologia Warrena Buffeta, który szukał spółek dających na przestrzeni kilku-kilkunastu lat coraz większe zyski, które wypłaci w formie dywidendy. Gdy rynek spada – co widzieliśmy choćby niedawno w przypadku rosnących obaw co do Grecji – większość spółek spadała wraz z nim. Dobry analityk instytucjonalny – tudzież inwestor indywidualny – powinien mieć bazę wiedzy, które spółki są w dobrej kondycji finansowej, a ich kurs spada jedynie z powodu niepokojów rynkowych i negatywnych nastrojów, a które rzeczywiście dosięgnie spowolnienie i ich zyski się pogorszą. Wtedy tworzą się okazje do bardzo zyskownego zainwestowania – właśnie dzięki znajomości analizy fundamentalnej. Takich sygnałów nie da nam analiza techniczna. Ponadto inwestorzy indywidualni muszą sobie uświadomić, że analiza fundamentalna jest używana praktycznie we wszystkich instytucjach, co ma niebagatelny wpływ na rynki. Spójrzmy choćby na rekomendacje wystawiane przez domy maklerskie – tam w przeważającej ilości mowa jest tylko o fundamentach, sprawozdaniach, wynikach, DCFach, etc.
Equity Magazine: Skąd więc taka słaba znajomość analizy fundamentalnej wśród inwestorów indywidualnych?
Michał Stopka: Podejrzewam, że właśnie z tego powodu, iż analiza techniczna sprawia wrażenie, że łatwo udaje nam się coś analizować. Nawet początkujący szybko jest w stanie znaleźć spółki z kanałami wzrostowymi czy ważne wsparcia, problem pojawia się dopiero wtedy, gdy rynek ignoruje te poziomy. Bo nie wystarczy znać kilka ogólnych zasad, by dokonać poprawnej analizy technicznej. W przypadku podejścia fundamentalnego nie wystarczy pierwszy lepszy program rysujący wykresy. Potrzebna jest gruntowna wiedza, specyfika branży i zdolność tworzenia choćby podstawowych wycen. Tutaj nie da się dwoma kreskami pokazać dokąd cena akcji może dotrzeć.
Equity Magazine: Jako doświadczony inwestor jakie rady dałbyś osobom, które nadal potrzebują edukacji w dziedzinie inwestycji?
Zasada numer 1: nigdy nie trać pieniędzy, zasada numer 2: nigdy nie zapominaj o zasadzie nr 1.
Equity Magazine: Ta reguła Buffeta brzmi niemal banalnie…
Bliskie prawdy jest stwierdzenie, że 80 % inwestujących na giełdzie traci, a z pozostałych 20% tylko kilka procent tak naprawdę zarabia, co dotyczy także zarządzających. Statystyki są tak przerażające, ponieważ ludziom wydaje się, że na giełdzie zarabia się po prostu przez… kupowanie akcji, które później rosną na wartości i dzięki temu mamy zysk. Nic bardziej mylnego! Na giełdzie zarabia się poprzez koncentrację na podstawowej zasadzie Warrena Buffeta, czyli na nietraceniu pieniędzy. Większość z nas na pewno ma na swoim koncie wiele zyskownych transakcji. Niestety problem najczęściej leży w tym, że łatwo je zniwelować przez poniesione straty.
Equity Magazine: Oraz pomniejszyć o koszty transakcyjne.
Dokładnie – i dodatkowo pamiętajmy w swoich kalkulacjach o odjęciu 19% podatku. Dlatego podkreślę ponownie, że osoba, która chce zarabiać musi się skoncentrować na nietraceniu pieniędzy. Sięgając jeszcze raz do mądrości Warrena Buffeta: “ludzie tracą pieniądze, bo nie wiedzą co robią”. Czasem lepiej jest nic nie robić, bo po pierwsze na pewno nie stracimy wtedy pieniędzy, a po drugie ten czas można poświęcić na zdobycie wiedzy. Bycie inwestorem nie oznacza, że koniecznie zawsze trzeba mieć pozycję na rynku albo codziennie dokonywać transakcji.
Equity Magazine: Wiedza na pewno jest niezbędna, ale co z kapitałem, który dla inwestora stanowi narzędzie jego pracy?
Jeśli już posiadamy wiedzę musimy zbudować bagaż doświadczeń, do czego oczywiście potrzebny jest kapitał. Co ważne – jeśli planujemy faktycznie utrzymywać się z giełdy albo przynajmniej czerpać z niej wymierne korzyści musi to być kapitał “nie do ruszenia”. Każdy przecież musi płacić codzienne rachunki, a na giełdzie nie zarabia się cały czas.Prawda jest wręcz taka, że prawdziwe i super okazje trafiają się na giełdzie rzadko. Dlatego też ważne jest, aby mieć albo bardzo duży kapitał, albo dodatkowe źródło dochodów, które będzie generowało stałe dochody, z których można “płacić” bieżące rachunki. Dla mnie taką “drugą nogą” są oczywiście moje szkolenia.
Equity Magazine: Cieszę się, że o tym mówisz otwarcie. Wielu niedoświadczonych inwestorów albo tych, którzy sparzyli się na rynku zwykło mawiać, że gdyby dana osoba faktycznie zarabiała na giełdzie to nie pisałaby książek ani nie robiła szkoleń.
Winę za takie opinię ponoszą nieuczciwi sprzedawcy złotych metod inwestycyjnych czy wręcz gotowych strategii, które wystarczy włączyć na naszym koncie, by być milionerem. Problem w tym, że nie ma dróg na skróty i tylko własną pracą i doświadczeniem można zdobyć wartościową wiedzę. Sam nadal się edukuję – m.in.: biorąc udział w kolejnym etapie programu CFA, uczestnicząc w konferencjach finansowych czy czytając interesujące książki. Bycie inwestorem praktycznie wymaga od nas byśmy byli pasjonatami tego co robimy, inaczej trudniej nam będzie osiągnąć sukces. A prawdziwi pasjonaci zawsze chętnie dzielą się swoją wiedzą – co ja też robię choćby poprzez swój blog czy rozmowy z innymi.
Equity Magazine: Dziękuję za wywiad, a naszym Czytelnikom polecam lekturę artykułów Michała Stopki, na łamach Equity Magazine.
[notification type=”help”]
Na wskazany adres wyślemy linki do Equity Magazine
Pingback: Wywiad w Equity Magazine oraz moje historyczne artykuły
Pingback: Rezygnacja z pracy w ING Funduszu Emerytalnym, czyli zrobiłem to co większość osób chciałaby zrobić, ale nie ma odwagi:-) | Michał Stopka: Inwestor Profesjonalny
Zacɦwycającagłębia:-D